- Głośniki
- 7 maja 2023
Recenzja KEF LSX - wszystko w jednym
Jeśli celem jest posiadanie głośników, wzmacniacza, DAC-a, streamera, bluetootha - wszystko w jednym małym pudełku, a dokładnie dwóch pudełkach - to lista takich systemów na rynku jest niewielka. Gdy z listy wymagań usuniemy słowo Hi-Fi, to lista staje się więcej niż długa, ale my potrzebujemy właśnie Hi-Fi, prawda? Jeśli tak, to czytaj dalej.
Trochę historii. Pewnego razu, dawno temu, KEF wypuścił KEF LS50, który był dość popularny, następnie prawie 6 lat później postanowili zrobić go bezprzewodowym i wszystko dobrze, nagrody, ekscytacja i wysokie oceny, ale! Cena LS50 Wireless, a następnie rozmiar zmniejszały listę potencjalnych nabywców. Firma czuła, że ludzie potrzebują czegoś bardziej kompaktowego i tańszego, więc postanowili rozszerzyć ofertę i zrobić mniejszą, tańszą wersję, to jest bohater, lub bohaterka naszej ballady, KEF LSX.
W zaufaniu, głośniki bezprzewodowe KEF LSX są właściwie tak samo przewodowe, ponieważ nie są zasilane światłem słonecznym i nie mają w środku baterii. Czy to się komuś podoba czy nie, musi mieć pod ręką dwa gniazdka, z których będą biegły dwa masywne kable, aby podkreślić ich "bezprzewodowość". To drobiazg, który trzeba mieć na uwadze. Szkoda jednak, bo bez kabli wyglądają cholernie dobrze. Z drugiej strony, nie widziałem jeszcze Hi-Fi zasilanego bateriami.
Specyfikacja techniczna KEF LSX:
- ● Głośnik HF: 19 mm, aluminiowa kopułka.
- Przetwornik MF/HF: 115 mm, membrana pierścieniowa ze stopu aluminium/magnezu
- Zakres częstotliwości: 49 Hz - 47 kHz
- Moc wzmacniacza: 70W LF/MF, 30W HF
- Maks. ciśnienie akustyczne: 102 dB
- Łączność: ● Wejście optyczne, Aux 3,5mm, RJ45 Ethernet, Bluetooth 4.2, Wi-Fi 2.4/5GHz
- Wyjścia: RCA dla subwoofera
- Obsługiwane kodeki Bluetooth: SBC, AAC, aptX
- Maksymalna rozdzielczość dźwięku: 24 bit/192 kHz
- Obsługa usług firm trzecich: AirPlay 2, Roon, Spotify Connect, Tidal
- Wymiary: 240×155×180 mm
- Waga (lewy/prawy): 3,5 kg / 3,6 kg
Co jest w pudełku?
Wewnątrz poręcznego pudełka z uchwytem znajdziesz dwa głośniki, jeden master i jeden slave. Pilot z dwiema bateriami AAA, same baterie, kabel połączeniowy głośników o długości 3m (RJ45), dwa kable zasilające o długości 2m. Makulatura. Wszystko bardzo dobrze zapakowane w indywidualne pudełka.
Projekt
Projektem głośników zajął się sam Michael Young, o którym chyba niewiele osób wie, ani ja sam nigdy o nim nie słyszałem. Głośniki wyglądają nieco futurystycznie, jeśli wyobrazimy sobie, że jesteśmy sto lat wstecz w czasie. A żarty na bok, przód wykonany jest z oszronionego plastiku (nie wiem tak naprawdę co to za materiał, ale wygląda jak plastik), a boki, góra i dół owinięte są tkaniną. Tylna strona również wykonana jest z plastiku. Z tyłu znajduje się przetwornik phaso oraz panel sterujący i podłączeniowy. Od razu po wzięciu głośników do ręki czuć ich jakość, z bliska badając szczegóły głośniki wytwarzają niezwykle pozytywny klimat. Pod względem wyglądu powiedziałbym, że LSX wygląda bardziej jak głośnik bluetooth niż Hi-FI. Jeśli chodzi o design w ogóle, to myślę, że bardziej pasują do nowoczesnych wnętrz. Choć nie jestem wielkim fanem tego typu designu w akustyce, to muszę przyznać, że wyglądają bardzo dobrze.
Głośniki dostępne są w pięciu kolorach: czarnym, białym, niebieskim, bordowym i oliwkowym. Ja dostałem wersję czarną, która moim zdaniem jest najbardziej klasyczna i uniwersalna. Warto zauważyć, że wersja oliwkowa ma na froncie "ikoniczny" autograf twórcy, natomiast wersja biała jest lakierowana i nie jest owinięta w szmatkę w przeciwieństwie do pozostałych. Nawiasem mówiąc tkanina jest wykonana przez duńską firmę Kvadrat, mi osobiście, jak i zapewne Tobie, nic to nie mówi, wystarczy wiedzieć, że jest bardzo wysokiej jakości i wygląda przyzwoicie. Ogólnie jakość wykonania jest świetna, nie ma na co narzekać. Największą uwagę zwracają proporcje i drobne szczegóły.
KEF LSX są bardzo kompaktowe i myślę, że wszędzie znajdzie się dla nich miejsce. Można je postawić na komodzie, regale, małym biurku, a nawet na lodówce, aby słuchać dobrej jakości hi-fi podczas gotowania. Trochę jednak ważą, wyglądają na dużo lżejsze, domowa komoda ze sklejki może się uginać.
Jeśli chodzi o połączenia, to chcę podkreślić dostępność RCA dla subwoofera. Można do nich podłączyć każdy aktywny subwoofer, co uważam za bardzo rozsądne posunięcie. W przeciwieństwie do większości wzmacniaczy stacjonarnych, które posiadają to wyjście, LSX wyprowadza słabszy sygnał do subwoofera, w moim przypadku nie stanowiło to problemu. Również miłym bonusem na tylnym panelu jest obecność USB A jako źródła zasilania.
Funkcjonalność
Myślę, że cena KEF LSX jest kształtowana bardziej przez ich elektroniczne wypchanie, a dopiero potem przez dźwięk. Zgadywałbym, że 40% ich ceny to elektronika i technologia bezprzewodowa. Głośniki są ciekawe pod względem funkcjonalności, mogą pracować jako pełnoprawny streamer z Tidalem i Spotify, mają też Bluetooth i AirPlay 2 oraz osobno mówią o aplikacji KEF Control, która ma wiele ciekawych "chipów", o nich później. LSX mogą pracować bez kabli między sobą (chodzi o komunikację między głośnikami), więc trzeba je sparować, albo połączyć za pomocą kabla RJ45 (dołączonego do głośników). Warto zauważyć, że jeśli połączymy głośniki ze sobą "over the air" za pomocą Wi-Fi 2.4GHz, to są one w stanie odtworzyć sygnał do 24 bitów/48 kHz, natomiast przewód pozwala uzyskać do 24 bitów/96 kHz - różnica moim zdaniem dyskusyjna, myślę, że wiele z nich ma RJ45 i tak pozostaje w pudełku.
Teraz więcej szczegółów na temat technologii streamingu. Niestety nie mogłem przetestować Tidala i Roona, bo nie mam abonamentu, ale Spotify, z którego korzystam od lat, a zwłaszcza Spotify Connect, działa bez zarzutu. Szybkie połączenie, szybka reakcja. Czy powinienem był spodziewać się czegoś innego? Spotify Connect nie działa na LSX dużo inaczej niż na każdym innym urządzeniu. Naciskasz przycisk "devices" w aplikacji Spotify i natychmiast wyświetla ona głośniki na liście, stuknięcie w nie łączy się natychmiast, na LSX działa to żelaznie.
Jeśli chodzi o Bluetooth, sprawy mają się nieco gorzej. Połączenie nie zawsze jest szybkie i płynne, również odległość stabilnego odbioru była nieco mniejsza niż w przypadku głośników za 150$. Ponadto, gdy głośniki są podłączone przez Bluetooth i nie ma sygnału, można usłyszeć wysokie piski i szumy oprócz szumu tła ze wzmacniacza, co uważam za bardzo dziwne w świetle metki cenowej. Ogólnie mogę powiedzieć, że wydajność Bluetooth jest mniej więcej wystarczająca zarówno na urządzeniach Apple jak i Android. W urządzeniach Apple transmisja Bluetooth odbywa się tradycyjnie w formacie AAC, w pozostałych jest to głównie aptX lub SBC. Format aptX HD nie jest obsługiwany. Odtwarzanie z głośników przez "blue tooth" jest zauważalnie gorsze niż przez wszystkie inne tryby. AirPlay 2 jest dostępny dla posiadaczy sprzętu Apple i tutaj działa bez zarzutu. Dźwięk podczas oglądania filmów synchronizuje się idealnie z obrazem.
Dla mnie najciekawszą rzeczą była aplikacja KEF Control. Dodam, że głośniki działają dobrze bez żadnej aplikacji, korzystanie z aplikacji KEF Control jest opcjonalne. Jeśli jesteś szczęśliwym posiadaczem głośników LSX, moim zdaniem byłoby bardzo głupio nie skorzystać z tej aplikacji. Niestety aplikacja jest bardzo glitchy i ma wiele problemów. Początkowo myślałem, że to problem jednostkowy, ale okazuje się, że aplikacja jest wyjątkowo nisko oceniana zarówno na Apple jak i na Androidzie. Szkoda, bo wiele autorskich technologii opiera się na pracy z aplikacją. Po zainstalowaniu i pierwszym skonfigurowaniu aplikacji mamy więc do dyspozycji liczne "sztuczki" pozwalające na dostrojenie głośników. Pewnie większość z nich pominę i opiszę tylko te, które mnie najbardziej zainteresowały. Mianowicie KEF Audio Signature, który posiada dwa tryby konfiguracji - Basic i Expert. W ciągu kilku minut w trybie Basic, opcja ta pozwala na dostosowanie głośników w zależności od ich położenia. Próbowałem zmieniać położenie głośników, a następnie ich ustawienia, w większości przypadków korekty pomogły nieco poprawić brzmienie, zwłaszcza zredukować szumy i nieco poprawić panoramę stereo. Są też osobne ustawienia subwoofera, a nawet cyfrowej zwrotnicy. Aplikacja pozwala również na dostosowanie wielu ustawień, takich jak typ połączenia, regulacja głośności, balans itp. Niestety w aplikacji nie znalazłem kornego equalizera, myślę, że byłby tam bardzo na miejscu. Ogólnie nie mogę powiedzieć, że aplikacja okazała się dla mnie ogromnie przydatna, ale trochę poprawiła brzmienie.
Do współpracy z głośnikami dostępna jest również aplikacja KEF Stream. Nie mogę o niej wiele powiedzieć, bo jej nie zainstalowałem. Ale w skrócie jest to autorski odtwarzacz, który pozwala na odtwarzanie muzyki i podłączanie serwisów streamingowych. Teraz o samym dźwięku.
Dźwięk
Głośniki odziedziczyły przetwornik Uni-Q, a w jego środku umieszczono głośnik wysokotonowy. Co ciekawe, pierwszy przetwornik Uni-Q został opracowany dużo wcześniej, bo w 1988 roku, w LSX zastosowano 12 generację tego przetwornika. Głośnik wysokotonowy to aluminiowa kopułka o średnicy 19mm, natomiast głośnik średniotonowy i niskotonowy to przetwornik pierścieniowy ze stopu aluminiowo-magnezowego o średnicy 115mm. Według projektantów takie rozwiązanie pozwala uniknąć problemów ze zniekształceniami fazowymi. Ogólnie rzecz biorąc, kolumny są zbliżone parametrami do swojej siostry LS50, choć brzmią inaczej. Teraz bardziej szczegółowo o dźwięku.
Przypomnę, że te głośniki są małe, tak małe, że można je włożyć do szuflady komody. Zanim włączyłem te głośniki spodziewałem się usłyszeć dźwięk odpowiadający ich wielkości, do czego jesteśmy przyzwyczajeni - brak basu, średnica i góra krzyczy, gra mułowato. Tutaj sprawy mają się inaczej. Pierwsze na co zwracamy uwagę to bas, jest tam i jest obfity. Szczególnie jeśli kolumny są ustawione przy ścianie, w tej pozycji moim zdaniem zdecydowanie nie potrzebują subwoofera. Ściana odbija falę dźwiękową płynącą z przetwornika fazowego i wtedy bas potrafi zaskoczyć swoim uderzeniem i masą. Mówiąc o basie, dla porównania monitory studyjne Adam T7V, które mam pod ręką, mają tyle samo basu co LSX, ale mały niuans polega na tym, że Adamsy są trzy razy większe. To powiedziawszy, jakość tego basu jest tak samo dobra jak w KEF-ach.
Zakres średnich i wysokich tonów jest na moje ucho dość liniowy. Słowo klucz opisujące brzmienie MF i HF to komfort. Nic nie krzyczy i nie razi uszu. Góra jest trochę wygładzona, brakuje jej trochę realizmu i ostrości, w niektórych nagraniach może brakować ostrości. Powinienem też wspomnieć o dobrym poziomie szczegółowości w całym zakresie i nie jest to złudzenie klarowności spowodowane podniesionymi wysokimi częstotliwościami jak to się zdarza. Ciekawą cechą kolumn podczas oglądania filmów jest to, że w momentach akcji niejako włączają swój zapas, szczególnie głośnik wysokotonowy i tłuczenie szkła brzmi niezwykle realistycznie. Czyli Keysy są w stanie odtwarzać muzykę z wzorową naturalnością i od razu pokazać szybkość, dynamikę i ostrość podczas oglądania filmu, przy czym całkowicie pomijają subwoofer.
Zdolność głośników do oddania przestrzeni jest na dobrym poziomie, a biorąc pod uwagę ich wielkość - znakomitym. Kolumny, owszem, dokładnie rewelacyjnie radzą sobie z nagraniami o średniej i niskiej instrumentacji i szczegółowości. LSX, przy odpowiednim ustawieniu, a zwłaszcza przy braku bliskości ścian, dobrze radzi sobie z odtworzeniem sceny ze wszystkimi niuansami dzięki zawartej w nich technologii.
Myślę, że mocną stroną kolumn jest scena, którą są w stanie odtworzyć, organiczność i "całość". Duża w tym zasługa połączonego przetwornika średniotonowego i wysokotonowego Uni-Q, który otwiera scenę dźwiękową, a także organiczność brzmienia. Jak podaje producent, problemy z timingiem rozwiązano poprzez umieszczenie tweetera w centrum przetwornika średniotonowego. Ponadto procesor DSP (Digital Signal Processor) usuwa przesunięcie fazowe pomiędzy częstotliwościami, które zostały przetworzone przez zwrotnicę. Tak więc głośnik jest w stanie, jeśli nie zadziwić, to pokazać swoje prawdziwe możliwości.
Podsumowując, KEF LSX są stosunkowo uniwersalne, ale ich brzmienie nadaje się raczej dla osób, które nie szukają pikanterii, a raczej dla tych, którzy cenią sobie naturalność, organiczność i umiejętność oddania przestrzeni. Kolumny dobrze nadają się do EQ, mają spory zapas basu i wysokich tonów. Pomimo tego, że z tyłu znajduje się wyjście na subwoofer i można je dostroić w aplikacji, ani razu nie miałem ochoty go podłączyć, nigdy nie czułem braku basu w muzyce. Może wyjątkiem byłyby filmy, tutaj czasami brakowało mu "masy".
Porównania
Miałem okazję posłuchać ich w bliskim porównaniu z pasywnymi Dali Oberon 1 + Yamaha A-S501 + Schiit Modius. Ten zestaw jest bardzo zbliżony cenowo do kefów, ale nie posiada technologii bezprzewodowej, jeśli dodamy streamer to cena staje się prawie równa. Jako źródło dźwięku wykorzystano Spotify Connect + Raspberry Pi.
Zauważyłem, że LSX gra najbardziej optymalnie przy głośności bliższej 40%, natomiast system z Dali nie ma takiej funkcji i gra mniej więcej normalnie przy głośności znacznie niższej. Ustawiając więc oba systemy jak najbliżej 40% głośności KEF-a usłyszałem co następuje - bas, kefy mają go znacznie więcej i schodzi on niżej. To jak brzmią kefy jest gładsze i bardziej liniowe w całym zakresie, wydawało mi się, że żywe instrumenty grają bardziej naturalnie i cieleśnie. Uderzające jest też to, że kefy grają tak, jakby wszystko było gdzieś tam, w sali obok (słychać to tylko w bliskim porównaniu). Góra kefów jest łagodniejsza, na wielu nagraniach było czuć lekkie zamulenie wynikające z ich powściągliwości. Słabszy bas i jaśniejsza góra Dali tworzyły wrażenie większej zwiewności i szczegółowości. Budowa sceny jest dobra w obydwu systemach, największa różnica polega na tym, że Kefes brzmiał "na zewnątrz", a Dali "w środku". Dźwięk Dali jest znacznie bliższy przestrzennie i znacznie bardziej płaski, natomiast kefy brzmią dalej i znacznie bardziej ekspansywnie. Na kefach było mi nieco łatwiej "zobaczyć" gdzie są instrumenty i wokalista, wszystko jest nieco lepiej oddane przestrzennie. Oba systemy świetnie radzą sobie z wokalem, porównanie komplikuje fakt, że na jednym nagraniu wokal brzmi lepiej na dal, na drugim lepiej na kefie. Co do głosu - na kefach czasami było czuć paskudność, jeśli znamy wyrażenie "śpiewa lub mówi przez nos", także jakby głos przechodził przez gęstą tkaninę, natomiast z Dalami nigdy czegoś takiego nie zauważono. Ogólne brzmienie jest bardziej komfortowe na kefie głównie ze względu na bardziej miękką górę. Bardzo ważna uwaga, do dali potrzebny jest subwoofer, do kef'a nie. Więc jeśli kupujesz subwoofer to KEF wygrywa od razu ceną.
Tak więc wniosek z mojego słyszenia jest taki, że Dali wygrywa nieznacznie w zakresie głośnika wysokotonowego, a przegrywa w zdolności do oddania sceny, przegrywa również w ilości głośnika niskotonowego. KEF zdecydowanie wygrywa w odtwarzaniu sceny. Dali brzmią jaśniej, bardziej zwiewnie i bliżej słuchacza. KEF-y są bardziej liniowe w średnim i górnym zakresie, ale głośniki niskotonowe są podniesione i podkreślone, z tego powodu kolumny mają skłonność do szumienia w nieprzygotowanym pomieszczeniu.
Bardzo trudno powiedzieć, który system brzmi dla mnie lepiej, dużo zależy od nagrania. Umiejętność kreowania głębi i trójwymiarowości w kefach jest nie do porównania. Minusem systemu Dali jest to, że wymaga subwoofera, a dodając ile miejsca i okablowania zajmuje system z Dali, moim zdaniem kolumny KEF wygrywają natychmiast.
Uwagi
Kilka uwag, które przydałoby się znać potencjalnemu nabywcy. Niestety, nie udało się uniknąć lagów. Aplikacja KEF Control, która mimo wielu aktualizacji laguje przyzwoicie, problemy były liczne i zupełnie inne, zarówno na urządzeniach Apple jak i Android. Nie wykluczam, że coś robiłem źle. Miałem też kiedyś sytuację, że drugi głośnik "zgubił się" i zacinał z niewiadomych przyczyn, podczas zmiany ustawień w aplikacji KEF Control. Przewód RJ45 pomógł przywrócić drugi głośnik do życia. Głośniki emitują lekki szum w tle, tak jak robią to budżetowe głośniki aktywne. Obsługa Bluetooth jest pewnym problemem. Nie da się włączyć głośników bez pilota lub aplikacji i często trzeba czekać 10 - 20 sekund przy włączaniu.
Wiadomo, że niemal wszystkie głośniki mają tendencję do gorszego brzmienia przy niskiej głośności, co wynika z wielu czynników zarówno po stronie technicznej, jak i anatomicznej ucha. Mówiąc o technice, są systemy, które cierpią na to bardziej, niektóre mniej. LSX niestety mają tego efektu więcej, przy niskiej głośności grają szczerze muląco, bliżej 35% głośności "otwierają się". Przez pierwsze trzy dni słuchałem ich na mniej niż 20% głośności - dało się odczuć, że gdzieś są złe ustawienia lub jest to szczerze mówiąc niefortunny model. Przy tej głośności głośniki wysokotonowe są rozmyte i zwisające, głośniki połykają szczegóły i nie potrafią oddać sceny. Natomiast przy połowie głośności grają po prostu dobrze, na maksimum swoich możliwości.
Najnowsze Artykuły
- Głośniki
- 6 października 2023
Recenzja Bowers & Wilkins PI5 i PI7 - dźwięk i styl
- Głośniki
- 22 września 2023
Odbiorniki Bluetooth FiiO BT3K i BTR5 - wnętrzności HiRes
- Głośniki
- 22 września 2023
Słuchawki TWS Anker SoundCore. Teraz z obsługą LDAC
Kategorie
- Kino domowe 21
- Gramofony 2
- Głośniki 220